piątek, 22 listopada 2013

ROZDZIAŁ III: "What makes you beauiful"

"Lepiej poszukać sobie nowego przyjaciela niż płakać po dawnym"- Seneka Młodszy
 … Zayn Malik z One Direction ! W pierwszej chwili myślałam, że to złudzenie. Przecież to nie może być ten słynny Zayn. Miał ciemne oczy. Prawie czarne. Jego włosy były postawione na żelu. Ubrany był w koszulę w kratę i czarne jeansy.

Przez pełną minutę stałam jak słup z wytrzeszczonymi oczami. Gdy w końcu się ocknęłam zauważyłam, że chłopak też się na mnie patrzy, ale z lekkim uśmieszkiem. Skrępowana i zarumieniona nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc szybko odwróciłam się do pani Noriss z nadzieją, że Malik nie zauważy, że się zarumieniłam i wreszcie przestanie się na mnie gapić. Za to trafiłam na rozgniewaną twarz sekretarki. Jej pomalowane na czerwono usta wykrzyczały mi prosto w twarz:

- Specjalnie tu przyszłaś, żeby ominęła cię lekcja, co nie dziecinko ?!
- Ja nie… po prostu kreda…
- Już się nie tłumacz. Idź szybko do klasy.
Odwróciłam się w stronę drzwi. Nagle usłyszałam męski głos:
- Do zobaczenia jutro.
- Do jut…baczenia.
Wreszcie wychodząc z sekretariatu, poczułam, że zaraz spalę się ze wstydu. Zdążyłam jeszcze usłyszeć ten niepokojący, męski chichot. Idąc korytarzem, biłam się po głowie, przez to co przed chwilą powiedziałam. Mając 17 lat nie potrafiłam normalnie powiedzieć dwóch słów do chłopaka. Teraz, mając 19 lat dalej nie potrafię wykrzesać dwóch słów, a na dodatek zamiast powiedzieć „do zobaczenia”, powiedziałam „do jutbaczenia”. Cała zamyślona weszłam do swojej klasy. Pan Scott Landon, nauczyciel fizyki, nie był tak zachwycony z mego powrotu, jak myślałam. Najprościej mówiąc, był zły na mnie.
- Czemu tak długo cię nie było, panno Vinton?- zapytał Landon gniewnym głosem.
- Byłam przecież po kredę, panie …
- Wiem po co cię wysłałem. Pytam się, czemu tak długo ci to zajęło?
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Przecież nie powiem mu, że przez 4 minuty gapiłam się na Zayna Malika. Nie uwieżył by mi. Myśl, myśl, myśl Cecilio Vinton. Co mam mu powiedzieć. Szybko odbąknęłam słowa, które pierwsze przyszły mi na myśl.
- Była kolejka po kredę.- powiedziałam.
- Już dobrze. Idź do ławki.
Ze spuszczoną głową próbowałam dojść do ławki, tak by nie patrzeć na Carmen, która wysyłała mi szydercze spojrzenia. Miała ładne proste i długie włosy o ciemno orzechowym odcieniu . A jej ciemno zielone kocie oczy przyciągały uwagę. Carmen tak naprawdę była moją najlepsza przyjaciółką , byłą najlepszą przyjaciółką . Od początku nauki w tej szkole już się nie przyjaźnimy . O ile dobrze pamiętam byłyśmy nierozłączne już jako 7-latki . Poznałyśmy się dzięki temu że moja mama uczestniczyła w spotkaniu RMPP(Rozwiedzionych Matek Poszukujących Pracy). Tylko, że ja miałam 7 lat ,a ponieważ mama nie miała mnie z kim zostawić wpadła na genialny pomysł i wzięła mnie ze sobą. Ale po dotarciu na miejsce okazało się, że branie takich małych dziewczynek na takie spotkania nie jest dozwolone. Więc zostałam odprowadzona przez starą woźną pachnącą kotami i potem panią Shmitsberger (przeze mnie nazywaną Smródberger), do przedszkola znajdującego się na ulicy Silverstreet . Przedszkolanki z uśmiechem clowna , zachęcały mnie do udziału w zabawach, ale ponieważ ja nienawidzę clownów ,a co dopiero bawić się w takie głupie zabawy jak rolnik bierze żonę czy kalambury poszłam do stolika z przyborami do rysowania . Inspirując się dzieciakami latającymi bez przerwy po całej sali ganiając się narysowałam ludziki (czyli owe kółeczko i patyczki jako tułów i kończyny) ,a za nimi wielkie łosio podobne coś, które je goni. Wtedy do mnie dosiadła się Carmen w wersji mniejszej i zaczęła robić mi uwagi na temat mojego obrazka . Na koniec nazwała mojego łosia gadem bez nóg i rąk i na dodatek rzuciła we mnie kredką . Tak naprawdę to Carmen cały czas we mnie czymś rzucała czy to kredka , piórnik , lalka ,a w późniejszych latach ośmieliła się użyć swojej własnej komórki ale wtedy akurat chybiła. I tak nam zostało aż do gimnazjum : ona rzuca , ja potem w nią czymś rzucam , a na koniec się z tego śmiejemy . Ale już się nie przyjaźnimy nawet nie wiem dlaczego . Po prostu od pierwszego dnia była już inna , zmieniła się nie do poznania, zaczęła się zadawać z uczniami zupełnie innymi niż ja , ubranymi w markowe ciuchy, a ze mnie uczyniła swoim własnym obiektem kpin . Znalazła sobie nową najlepszą przyjaciółkę z głupawym uśmieszkiem . Różowa lala o imieniu Dianna . W końcu usiadłam w ławce obok Emanuela . Chłopak był szczupły i wysoki , a jego krótko ścięte blond włosy dziwnie sterczały w niektórych miejscach . Miał zwykłą kwadratową twarz i zwyczajne brązowe oczy . Kiedy usiadłam nachylił się do mnie i szepnął :
- Długa była ta kolejka po kredę ? – zapytał ze śmiechem w oczach
- Nie było żadnej kolejki , musiałam odpowiedzieć coś sensownego .
- Rzeczywiście, to że była kolejka po kredę to naprawdę najbardziej sensowna odpowiedź jaką słyszałem – wyszczerzył swoje proste zęby w uśmiechu.
- Powiedziałabym ci czemu mi to tak długo zajęło, ale mi nie uwierzysz -powiedziałam.
- No co ty CeeCee, uwierzę w każdą bzdurę którą mi powiesz – mówił nalegając .
- No bo weszłam do sekretariatu i …
Nie zdążyłam wypowiedzieć następnego słowa, ponieważ przerwał mi dzwonek na przerwę . Uczniowie zaczęli wstawać z miejsc i szybko wychodzili z klasy. Spojrzałam na Emanuela a ten powiedział tylko, żebym się pospieszyła bo on nie ma zamiaru sterczeć tu przez 5 minut i przez to stać jako ostatni w kolejce na stołówce po lunch. Więc szybko upchnęłam książki do torby i poszłam za nim . Stołówka była już zapełniona po brzegi uczniami, którzy rozmawiali w grupkach . Wraz z Emanuelem przeciskaliśmy się do przeciwległego końca stołówki z tacami w rękach. Kolejka szybko się poruszała, więc za 6 minut byliśmy już przy bufecie.
- Więc co dzisiaj mamy na obiad?- spytał się mnie Emanuel – Zobaczmy , świeżutkie prosto z zamrażarki karczochy , trochę mięsa nieznanego pochodzenia i oh fasolka koloru wymiocin. Pycha!
- No co?! To przecież same przysmaki. Już nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam karczochy , chyba aż 2 dni temu !!- odpowiedziałam ze śmiechem.
Nałożyliśmy na swoje tace jedzenie, jeśli tak można powiedzieć i usiedliśmy przy pustym stoliku .
- Iiiii…?-zapytał się chłopak
- Co i ?
- Weszłaś do sekretariatu i ?
- A! Weszłam do sekretariatu i tam był Zayn Malik. Chyba to on będzie tym nowym uczniem w naszej klasie.
- Zayn Malik tak ? Ten koleś z One Direction . W naszej klasie. – Emanuel patrzył się na mnie z powagą – Jesteś pewna że nie spadłaś ze schodów, albo może uderzyłaś się w głowę?
- Jestem całkowicie pewna , że go widziałam . I wiedziałam że mi nie uwierzysz!!
-Ok. Wierzę ci. Na serio ci wierzę CeeCee .
- Ta jasne. Chodź odnieśmy to paskudztwo, zaraz będzie dzwonek.
Poszliśmy odnieść niedokończony posiłek i wróciliśmy na korytarz . To co najbardziej podobało mi się w tej szkole to ogromny przestronny korytarz. Po prostu strasznie dużo miejsca. Ale teraz już mi się tak nie podobał jak dawniej. To w końcu tutaj zostałam zaatakowana przez tego zamaskowanego bandytę. Nie miałam ochoty mówić o tym mamie i nie zamierzam jej nigdy tego mówić. Po prostu znalazłam się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Każdego to mogło spotkać, ale trafiło na mnie. Jedyną osobą której o tym powiedziałam był Emanuel. To on zastąpił mi Carmen i to on stał się moim najlepszym przyjacielem. Zawsze mogę na niego liczyć. Pani Cambell podczas pierwszej lekcji biologii w pierwszej klasie kazała mi z nim usiąść. Zaczęliśmy ze sobą gadać i siadaliśmy na każdej lekcji razem ławce i odtąd staliśmy się przyjaciółmi. Nadeszła lekcja j. angielskiego z panią Donavan. Jak zwykle usiadłam z Emanuelem w przedostatniej ławce. Nauczycielka kazała nam robić zadania w parach, a sama wyszła z klasy. Byłam jak zwykle z Emanuelem. Po skończeniu zadanej nam pracy zaczęliśmy rozmawiać o moim spotkaniu z Zaynem.
- No to Cecilio, odpowiedz mi na kilka moich pytań- powiedział, równocześnie się śmiejąc.
- No to jak musisz, to wal.- odpowiedziałam.
- Pierwsze pytanie. Spodobał ci się ?
- No co ty. To znaczy, był całkiem przystojny i miły, ale nie jest w moim typie.
- Czy Malik ma aż taki seksowny głos, jak każdy mówi ?- zapytał, uśmiechając się.
- No wiesz … – odpowiedziałam, rumieniąc się.
Nagle usłyszeliśmy, ze ktoś za nami się śmieje. Szybko się odwróciłam i zauważyłam , że to była Carmen. Zdziwiłam się, dlatego że zwykle było to miejsce Patricii Jones. Po chwili Carmen wyszła z ławki i oznajmiła całej klasie o moich urojeniach, że rzekomo dzisiaj w szkole widziałam Zayna Malika. Dzwonek wreszcie zadzwonił i skrócił me cierpienia, dlatego że była to ostatnia dzisiejsza lekcja. Lecz nie uchroniło mnie to od złośliwych komentarzy moich kolegów z klasy, gdy w pośpiechu wychodziłam ze szkoły. Myśląc o dzisiejszym dniu, szłam na stacje metra. Gdy znalazłam się już w przedziale i usiadłam. Założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać piosenki „What makes you beautiful”. Pogrążyłam się w myślach o Zaynie i dzisiejszym dniu. Gdy się ocknęłam w słuchawkach leciały słowa :
So come on
You got it wrong
To prove I’m right I put it in a song
I don’t know why
You’re being shy
And turn away when I look into your eyes.




4 komentarze: